Sesja noworodkowa lifestyle – Warszawa.
Są takie sesje, które na długo zapadają mi w pamięć, a kadry mimowolnie pojawiają się jeszcze długo później w mojej głowie. Przypominają o atmosferze danego dnia i ludziach, których spotkałam. Przed wami jedna z takich sesji – pierwsze dni we własnym domu małego Julianka, czyli domowa sesja noworodkowa lifestyle (Warszawa).
Niedziela, koniec listopada. Zazwyczaj raczej nie jest to pora, która nastraja do zdjęć. Większość listopadowych dni jest szara, ponura, często pada deszcz. Tego dnia było inaczej, na bezchmurnym niebie na przekór listopadowi ostentacyjnie świeciło słońce, a mi od samego rana towarzyszył znakomity humor. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do Joasi, Wojtka i ich małego cudu – Julianka, który pojawił się półtora tygodnia wcześniej na świecie.
Miły początek spotkania = zapowiedź pięknej sesji!
Żałuję, że nie zrobiłam Joannie zdjęcia, kiedy otworzyła mi drzwi! Radosna, promiennna i… z wałkami we włosach! Uwielbiam takie początki znajomości! 🙂 „Jesteśmy jeszcze trochę w proszku” – usłyszałam, po czym zostałam poczęstowana herbatą z imbryczka i ciastem. Pod nogami plątała się Luca (jak mogłam zapomnieć o tak ważnym domowniku!), a ja z filiżanką herbaty w dłoni rozglądałam się po zakamarkach przepięknie urządzonego mieszkania i zastanawiałam nad możliwymi kadrami. Pomału, niespiesznie… ułożyłam sobie w głowie plan sesji.
Czułość, delikatność, życzliwość w stosunku do mnie – tak opisałabym to fotograficzne spotkanie, gdybym miała wybrać kilka słów. Na tych zdjęciach widać ogrom miłości, wszechobecne szczęście. Jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy warto zrobić sesję z noworodkiem w domu, dla mnie odpowiedź jest oczywista. To jest tak niesamowity czas, że bardzo, bardzo warto! Ja ogromnie żałuję, że kiedyś takie sesje nie były popularne i nie wpadłam na ten genialny pomysł…
Owijanie maluszka na sesji – sposób na ukojenie
Julianowi bardzo spodobało się, gdy owinęłam go materiałem – taki kokon to moja mała sztuczka, gdy dzieci bywają niespokojne na sesjach! Maluszki lubią, gdy jest im ciepło i ciasno, jak w brzuchu mamy. A kiedy jeszcze takiego szkraba pilnuje wiernie psia siostrzyczka Luca, to jest już pełnia szczęścia 🙂 Czasami na sesji rodzice dziwią się, że potrafię noworodka zawinąć dość ciasno w otulacz – ale po chwili, gdy maleństwo zasypia, rozwiewają się ich wątpliwości. To czysta magia!
Ziewanie… Taki jestem śpiący, a robią mi tu jakieś zdjęcia…!
Luca, drugie oczko w głowie Asi i Wojtka, chętnie wpasowywała się rodzinne kadry 🙂 Zdjęcie niżej to chyba moje ulubione z tej sesji! Spójrzcie na minkę i mikro-uśmiech Julcia.
Uwielbiam, kiedy na sesji mogę wykorzystać w kadrze odbicie w lustrze:)
Podczas naszego spotkania nie brakowało buziaków i przytulania, a ja po prostu czułam, że ten dom jest wypełniony miłością 🙂
To ujęcie niżej pamiętam doskonale, już podczas sesji wiedziałam, że to na pewno mój kolejny ulubiony kadr. Tata i syn.
Czy są tu jakieś mamy maluszków? Kojarzycie taki wózeczek ze szpitala? Zdziwiła mnie obecność tego cuda w domu, super sprawa!
Galerię zdjęć z sesji zakończę psim kadrem. Luca pod koniec naszego spotkania miała chyba troszkę dość i wcale się jej nie dziwię! Nie dość, że ma w miejscu swojego zamieszkania nowego domownika, to przyszła jeszcze jakaś dziwna pani z aparatem, haha… Spójrzcie na jej oczy i spróbujcie dopisać do nich wymowny komentarz w moim kierunku;) Jak dla mnie brzmiałby on po prostu: „A może już sobie pójdziesz?”:)
Dziękuję, że zajrzeliście na moją stronę! Jako ciekawostkę powiem wam, że… Joasia ma równie piękną siostrę bliźniaczkę, którą również niedawno fotografowałam! Jeśli jesteście ciekawi (wiem, że jesteście!) – możecie zerknąć: Rodzinna sesja pośród choinek. A inne sesje noworodkowe podejrzycie TUTAJ albo TUTAJ. Zapraszam też na mój Instagram lub Facebook!