Wyjątkowe kadry w kwitnącym sadzie pod Warszawą
Wiosenna sesja rodzinna i ciążowa w kwitnącym sadzie pod Warszawą
Tegoroczna wiosna długo zbierała się do oczarowania nas pierwszymi, młodymi listkami na drzewach i pięknym kwiatowym widowiskiem. Ciągle było zimno, więc przyroda nie miała wystarczającego bodźca do pokazania nam pierwszych znaków wiosny. W poprzednim roku sesje w kwitnącym sadzie robiłam już na początku kwietnia. W tym roku – w połowie maja. Kolosalna różnica, prawda? Wiosna – wyczekana, wytęskniona (szczególnie w czasie zamknięcia i pandemii), wymarzona – nareszcie przyszła! Maj zachwycił swą aurą, pięknymi kwiatami i przyjemną temperaturą, a mi udało się spotkać z wieloma rodzinami na sesjach w kwitnącym sadzie pod Warszawą.
Sesja „na ostatnią chwilę”
Lista chętnych osób na sesje zapełniła się w krótkim czasie po ich ogłoszeniu, ale któregoś dnia… wyjątkowo dopisałam do niej w ostatnim momencie jeszcze jedną rodzinę. Rano, przed wieczornymi sesjami w sadzie, odebrałam telefon. „Dzień dobry, czy ma pani może jeszcze wolne miejsce na sesję w sadzie?” – usłyszałam przemiły głos. I chyba ten głos i wypowiadane słowa tak mnie oczarowały, że uznałam, że może uda się znaleźć dodatkowe 30 minut – ale już na sam koniec, na ostatnią sesję. Poinformowałam klientkę, że może się już powoli robić ciemniej, ale powinnam dać radę. I dałam! Wycisnęłam, co tylko mogłam, z mojego aparatu i obiektywów. Tym sposobem odbyła się wyjątkowa, umówiona w ostatniej chwili, wiosenna sesja rodzinna i ciążowa w sadzie. Mama, tata, dwie córeczki i… synek w brzuchu 😉 Wszyscy pięknie przygotowani, uśmiechnięci, cudownie nastawieni do naszego spotkania. Uwierzycie, że ubranie dziewczynek mama kupiła tuż po naszej rozmowie, na kilka godzin przed spotkaniem? Pełne zaangażowanie w sesję. Do dziś jestem pod wrażeniem, jak pięknie udało nam się wszystko zgrać. Przypadek, przemiłe zrządzenie losu 🙂
Pięknie dobrane ubrania i dodatki a efekt sesji
Wydaje się wam, że ubranie na sesję nie gra roli? A jednak! Prawidłowy dobór kolorów, faktur, wzorów jest ważny. Nie bez powodu przed spotkaniem z klientami staram się omawiać opcje stylizacji. Zawsze proszę, żeby przygotować ubrania w miarę możliwości bez napisów i niepotrzebnych rysunków, dodatkowo najlepiej w określonej tonacji kolorystycznej. Do sesji w sadzie przykładowo pasowały pastelowe kolory, biel, róż, trochę brązu, czy na przykład błękit. Nie pasowałby natomiast kolor zielony, czerwony – zielony wręcz „zlałby” się z liśćmi i trawą.
Przyszła mama ze zdjęć, Agnieszka, dokładnie wypytała mnie o pasujące ubrania i dodatki, a nawet… wysłała mi zdjęcia dziewczęcych sukieneczek ze sklepu. I muszę przyznać, że gdy zobaczyłam wszystkich już na sesji, to byłam pełna zachwytu. Chyba nie można byłoby jeszcze bardziej się postarać 🙂 Oprócz podstawowych ubrań, Agnieszka dobrała też perfekcyjnie dodatki. Kapelusiki, kokardki do włosów, podkolanówki, wianek. Niewątpliwie wszystkie elementy tej stylizacji sprawiły, że całość pięknie „gra” na zdjęciach. Dlatego może czasem zamiast zwykłych dżinsów i t-shirtów warto wybrać coś innego i zastanowić się również nad drobnymi elementami stroju?
Dziewczynki, Lilianka i Rozalka, cudownie współpracowały na sesji. Były kontaktowe, bezproblemowe i uśmiechnięte! Myślę, że moje dzieci mogłyby śmiało brać z nich przykład, haha:) Bo u moich chłopców zwykle kilka minut zdjęć to maksimum, jakie wytrzymują – chyba ze względu na to, że fotografuje ich własna mama… Ech!
Późna pora zdjęć i tzw. ziarno w kadrach
Na ostatnich zdjęciach z sesji zdecydowanie widać już ziarno, powoli robiło się już zbyt ciemno. Mimo wszystko, bardzo lubię te kadry. Bez wątpienia brakuje im odrobinę ostrości, ale mają w sobie za to nutkę luzu i szaleństwa. Ciekawa jestem, czy jesteście podobnego zdania. Aspekty techniczne zdjęć są dla mnie ważne, ale jeśli na zdjęciach są emocje, to… potrafię na pewne rzeczy przymknąć oko!
Przy okazji pisania tego wpisu na stronę, przejrzałam jeszcze raz dokładnie zdjęcia z tej sesji. Zabrzmi to nieskromnie, ale… świetne są te kadry, kocham je! Mam wśród nich naprawdę wielu ulubieńców.
Na kolażu poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda zamówiony przez mamę album z sesji. Format albumu to 25x25cm, na okładce znajduje się grawer, a w środku są grube karty, które przetrwają wiele lat oglądania:) Zawsze, gdy dostaję przesyłkę z albumami z mojej drukarni, jestem zachwycona! Jakość ich wykonania jest nieporównywalna do jakości fotoksiążek, jakie można kupić w sieciówkach. Bardzo polecam taki profesjonalny album wszystkim klientom – czasem wystarczy nawet kilkanaście zdjęć, by móc go zaprojektować, a potem cieszyć się nim i oglądać w długie zimowe wieczory.
Jeśli chcielibyście zobaczyć inną sesję rodzinną, zapraszam Was na przykład tu: Sesja na plaży nad Wisłą albo tu: Sesja brzuszkowo-rodzinna pośród traw. Możecie też zerknąć na mój Instagram oraz Facebook. Chodźcie, będzie mi bardzo miło!